niedziela, 30 marca 2014

Part III

Na początku chciałabym podziękować za Wasze komentarze. Nie będę ukrywać, że są one dla mnie ważniejsze niż liczba wejść na bloga. Na razie lejecie miód na moje serce, słodzicie i słodzicie, co jest bardzo budujące i miłe ale jeśli macie jakąś krytyczną uwagę to jestem otwarta. Między słowami uznania, za które serdecznie dziękuje, przemycacie swoje propozycję na kolejne wątki. Bardzo mi się to podoba, bo być może dzięki Waszemu życzeniu moja historia potoczy się inaczej? Może uznacie to za nieco nierozsądne ale na tym etapie wiem tylko co zrobić z Federico, jego losy są zaplanowane. Wątki pozostałych postaci są wciąż otwarte i czekają na mój pomysł, dlatego piszcie koniecznie swoje propozycje i uwagi – jeśli mi się spodobają i będę umiała je wykorzystać to na pewno to zrobię, a wtedy Wy zostaniecie współtwórcami tego bloga :)
Jeszcze jedna informacja. Jeśli tego bloga czytają autorzy opowiadań, które umieściłam po prawej stronie, to bardzo chciałabym im podziękować. Są dla mnie natchnieniem, uwielbiam te blogi i niech wiedzą, że z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Proszę, nie ociągajcie się ;) 
Koniec, zapraszam teraz do właściwej treści i oczywiście zachęcam do wygłaszania szczerych opinii.

~

Uwielbiał patrzeć jak śpiewa, jak z każdym wersem zatraca się w muzyce, jak całą sobą wyraża treść piosenki. Uwielbiał, kiedy uśmiechała się do niego ze sceny, kiedy puszczała do niego oczko, kiedy machała. Uwielbiał gdy śpiewała tylko dla niego, uwielbiał bić dla niej brawa, ale dzisiaj, kiedy obserwował jej konkursowy występ, nie mógł zapomnieć o jednym. Wspomnienie ciemnych oczu, w których smutek mieszał się z żalem, wodospady łez i przepraszający wyraz twarzy dziewczyny nie dawał mu spokoju. Każdy jej kolejny gest, każdy wers piosenki i każda nuta były niczym zapalnik do lawiny wspomnień, ich wspólnych przeżyć, uciech i smutków. Razem byli wyjątkowi, tworzyli przepiękną parę, której każdy zazdrościł i chciał brać przykład jak budować zdrowy, szczęśliwy związek. Nawet jeśli byli zbyt młodzi na miłość, to każdy kto na nich patrzył zaczynał wierzyć, że na wszystkich czeka prawdziwe uczucie.

Kiedy rozległy się gromkie brawa była najszczęśliwszą osobą na świecie. Pocałowała dłonie aby rozesłać pocałunki, kochała ten czas tuż po występie, jej oczy płonęły szczęściem, a skóra błyszczała od potu. Reflektory gasły, a ona wycofując się ze sceny odszukała w tłumię sylwetkę ukochanego. Stał z boku i szeroko się uśmiechał, tylko dla niej, czuła jego rozpierającą dumę, doceniał jej talent, była jego diwą. Kiedy ich spojrzenie się spotkało magia estrady znikła, a na jej miejsce wkroczył silny ból, jaki towarzyszy rozstaniu dwóch pokrewnych dusz. Była zakochana do szaleństwa, tak, że serce bolało i chciało się krzyczeć, jednak był to słodki ból, którego niczym nie chciałaby zastąpić, a teraz stało się to, czego się obawiała. To ich ostatnia wspólna noc, jutro będą już przeszłością. Na zapleczu oparła się ręką o ścianę głośno łapiąc oddech, chciała zachować się przyzwoicie ale jego spojrzenie, emocje jakimi emanował łamały jej serce, rozdzierały duszę. Mocny uścisk, który poczuła kiedy przyjaciółka zamknęła jej roztrzęsione ciało w ramionach, przywołał ją do rzeczywistości, nie była tu sama, mimo tego, że była artystką, która żyje z wyrażania uczuć dzisiaj musiała prezentować się nienagannie.
- Dziękuję – odetchnęła – Już mi lepiej.
Łączyła ich naprawdę wielka miłość i udowadniali to w każdej chwili, ich przyjaciele nie mogli mieć wątpliwości. A teraz to wszystko było nieważne, powoli ich związek przechodził do przeszłości i on, silny chłopak, dotąd nieugięty, nie umiał się z tym uporać. Czuł się winny i jednocześnie był wściekły, nie wiedział kogo winić, na kim wyładować całą swoją frustrację. To nie była ich decyzja, tak musiało być. Nie pobiegł za nią do garderoby, nie mógłby spojrzeć w jej smutne oczy, nie umiałby sobie wybaczyć tego czego nie zrobił. Darzył ją szacunkiem i wielkim uczuciem, był pewien, że ono nie wygaśnie i na zawsze pozostawi ślad w jego psychice ale nie dawał sobie rady. Problemem nie był jej wyjazd lecz brak odpowiedniej reakcji z jego strony. Było mu wstyd przed samym sobą i przed nią, nie chciał robić jej przykrości, ostatnią wspólną noc chciał zamienić w najpiękniejsze wspomnienie. Nie miał odwagi przyznać się, że kiedy dowiedział się o wyjeździe Francesci kamień spadł mu z serca. Podczas kiedy ona zamartwiała się o ich przyszłość, on mógł oddychać spokojnie. Nie czuł już żadnej presji. Był wolny.

~

- Nie bój się, jestem tutaj dla ciebie. – uśmiechnął się zachęcająco i mocniej ścisnął dłoń dziewczyny. Chciał jej dodać otuchy, bo czuł jak jej ręce się trzęsą, jak spuszcza wzrok chowając się w sobie, zamykając na resztę świata. Pomyślał, że jest urocza, taka drobna i bezbronna, potrzebowała pomocy, kogoś kto zatroszczyłby się o nią. A dzisiaj, na scenie, on to dla niej zrobi.
- Nie dam rady. – wymamrotała gwałtownie się cofając. Nie pozwolił jej, przyciągnął mocniej do siebie. Nie mógł pozwolić, aby ostatnie tygodnie, które poświęcili próbom poszły na marne. Odkrył w niej coś fantastycznego, a za chwilę miał to pokazać reszcie świata.
- Ja w ciebie wierzę, poza tym, będę tam z tobą. – powtarzał to uparcie od samego rana, bo wtedy też dziewczynę dopadły wątpliwości. To było zaskakujące, chodzili razem do szkoły, realizowali te same zadania, a tymczasem byli zupełnie różni. Dla niego wszelkie publiczne wystąpienia to drobnostka, zabawa, która sprawiała mu ogromną satysfakcję. Ona również wiele razy gościła na scenie, była świetnym muzykiem, genialnie grała na perkusji, radziła sobie z gitarą i basem i świetnie się przy tym bawiła. Problem zaczynał się kiedy musiała zaprezentować się solo, śpiewać pełnym głosem i przekonać do siebie publiczność. Hamowała ją kwestia odpowiedzialności, była perfekcjonistką, a kiedy mogła liczyć tylko na siebie i nie miała na kogo zrzucić winy za ewentualne pomyłki, w czyim cieniu się schować, panikowała.
Z sali dobiegł dźwięk gromkich braw, nie było odwrotu, nadeszła jej kolej i musiała zmierzyć się ze swoim strachem. Odetchnęła głęboko, w myślach powtarzając sobie ostatnie słowa, które poprawiały jej samoocenę. Przypominała sobie drobne zwycięstwa, jakie udało się jej osiągnąć w ostatnich dniach. To były szczegóły, dla niektórych nieważne i głupie ale ona stawiała sobie małe wyzwania, a kiedy realizowała je, jedno po drugim, wierzyła, że uda jej się osiągnąć coś naprawdę dużego. Była przeciwieństwem swojej pseudo-przyjaciółki, która nie miała pojęcia o jej występie, a właśnie to Naty uważała za sukces. Udało jej się utrzymać w tajemnicy swój udział w konkursie, Ludmiła nie miała o niczym pojęcia i słusznie, bo zdeptałaby resztki samozaparcia i wiary w siebie Hiszpanki.

~

Nie mogła w to uwierzyć, jak to się stało, że ludzie okazywali jej kompletny brak szacunku, wbijali nóż w plecy. Słysząc jak wywołują jej koleżankę wszystko się w niej zagotowało, chciała wbiec na scenę i zwlec z niej Hiszpankę za włosy. Jak mogła, dlaczego, przecież powinna powiedzieć, zapytać, dowiedzieć się, że nie nadaje się na wokalistkę, że najlepiej czuje się w chórkach. Ludmiła potrafiła docenić talent innych, chociaż nie przyznawała się do tego głośno i znała możliwości Natalii, wiedziała, że ma piękny głos i śpiewa poprawnie ale nie nadawała się na solową wokalistkę. Nie martwiła się, że przyjaciółka zrobi z siebie pośmiewisko, nie czuła też zagrożenia z jej strony, bo uważała się za najlepszą artystkę, która jako jedyna ma to coś. Jednak fakt, że Natalia zgłosiła się do konkursu, wywołał w niej furię.
- Wracaj tu – krzyczała zmierzając w stronę wejścia na scenę – Nie nadajesz się, wracaj. Natalia! – jej szarżę powstrzymało silne ramie, łapiąc ją w pasie. Lu mogła tylko histerycznie wymachiwać rękoma w powietrzu, co wzbudzało zainteresowanie innych osób, obecnych w garderobie. Po raz kolejny robiła scenę, którą inni będą wytykać palcami.
- Daj jej spokój.
- Nie wtrącaj się Fede, to nie twoja sprawa. – syknęła przez zęby szarpiąc się z chłopakiem. Nie miał prawa jej zatrzymywać. Pamiętała, jak rok temu sprawił, że Naty ją opuściła, jak powoli budował w brunetce nadzieje, że może coś znaczyć bez Ludmiły, jak sprawił, że została sama. Nie znosiła go za to, nienawidziła, był ucieleśnieniem wszystkiego co było przeciwko niej. Był przyjacielem Violetty, jej największego wroga, przez niego odwróciła się od niej jedyna koleżanka, a dodatkowo odebrał jej szansę na wyrwanie się z Buenos Aires przez to, że wygrał konkurs U-Mixa. Nie mógł po raz kolejny jej powstrzymać.
- Boisz się, co? – uśmiechnął się złośliwie. Lubił Natalię i jej piękny głos, chciał żeby wygrała, tylko aby utrzeć nos Ludmile, żeby pokazała blondynce gdzie jej miejsce, przywrócić ją do pionu. Był dla niej wredny, uważał, że nie zasługuje nawet na cień sympatii. Z daleka wyglądała interesująco, nawet zachęcająco i mógłby uznać, że naprawdę jest gwiazdą świecącą intensywnym blaskiem, jednak kiedy otwierała usta cały czar pryskał. Ludmiły po prostu nie dało się lubić.
- Niczego się nie boję! – wrzasnęła, a potem lekko, niezauważalnie zawahała się, speszyła. Nawet ją zaskoczyła ta reakcja, ale szybko przywróciła poprzedni wyraz twarzy. Zmarszczone brwi i zaciśnięte usta miały obrazować jak bardzo wściekła jest Ludmiła i jak nie warto z nią zadzierać. – Jeszcze cię dorwę. – zapowiedziała zemstę, cały czas uparcie wpatrując się w wejście na scenę.
- Puszczaj mnie, kretynie. – warknęła, a chwilę później poczuła jak chłopak odpuszcza. Cofnął rękę i bez słowa ruszył przed siebie. Ludmiła już nie była w stanie zagrozić Natalii, a rozmowa z nią sprawiała, że chłopak czuł, jak cofa się w rozwoju. Ta dziewczyna jest naprawdę głupia, pokręcił głową z dezaprobatą.

~

Na szczęście Naty nie słyszała ani słowa z kłótni, która toczyła się za kulisami. Mogła nadal wierzyć w swoje umiejętności. Uśmiechnęła się do Maxiego, który zajął miejsce obok niej, w cieniu i bez słowa, próbując nie zwracać na siebie uwagi, akompaniował jej piosence. Po stonowanej, wzruszającej zwrotce nadszedł czas na mocniejszy, bardziej emocjonalny refren. Dziewczyna wyrzuciła ręce w górę, zaciskając dłonie w piąstki. Oczy całej publiczności były zwrócone na nią, jej głos zapierał im dech w piersiach, budząc ciarki, które raz za razem przebiegały słuchaczom po plecach. Nawet Maxi patrzył i nie mógł doszukać się w dziewczynie, która stała obok niego, swojej koleżanki z klasy. Naty prezentowała się zupełnie inaczej, zauroczyła go, nie pozwoliła oderwać od siebie wzroku. Widać było jak pozytywnie nastraja ją scena, jak dodaje jej energii, jak z cichej, skromnej dziewczyny przemienia się w pełną pasji, rasową artystkę.
Trach, brzdęk! Okropnie fałszywa dźwięk przerwał występ Hiszpanki. Zapadła cisza, jakby nikt nie był w stanie zrozumieć co się stało, publiczność była zdezorientowana jak po nagłym wyrwaniu z transu. A potem wszystkie oczy zwróciły się w stronę chłopaka, który do tej krył się w blasku Hiszpanki. Jego spojrzenie mówiło wybacz mi.
- Dziękuję. – szepnęła do mikrofonu i zbiegła ze sceny. Jak to się stało, taki wstyd.
- Natalia! Naty, przepraszam – dopadł ją za kulisami chwytając za ramię. Odwróciła się i od razu wpiła w jego ramiona zanosząc się głośnym szlochem. Była bezsilna, zła, smutna, zaprzepaściła swoją szansę, chociaż wydawało jej się, że wszystko jest dobrze. Była nieudacznikiem, który nie może zrealizować niczego od początku do końca. Nic się jej nie udawało.  – Nie płacz, proszę. To moja wina, Naty. Naty, słyszysz mnie? Proszę, przestań. – nie mógł znaleźć słów. Czuł się winny, w końcu to on nie mogąc odeprzeć wrażenia, jakie na nim zrobiła, popełnił błąd. Zbyt mocno szarpnięta struna zerwała się, raniąc go w palec. Był zaskoczony, nie umiał tego naprawić, a ona po prostu uciekła. Zawiódł ją, a przecież obiecał sobie, że na scenie otoczy ją opieką, taką na jaką zasługuje. – Przepraszam.

~

Konkurs zmierzał do końca w zastraszającym tempie. Wszystko działo się według schematu, pięknie wykonane piosenki, nieudany występ oraz szereg dramatów, które rozgrywały się za kulisami, poza ciekawskim wzrokiem publiczności. Ona siedziała w kącie popijając wodę przez słomkę, występowała jako pierwsza, dlatego bez stresu i na spokojnie mogła przyglądać się kolejnym uczestnikom. Miała mieszane uczucia, z jednej strony odpowiadało jej to, że jest ponad wszystkim. Nikt jej nie zawodzi, nikt nie rani ale też nie czeka na nią z gratulacjami, po raz pierwszy nikogo nie obchodziła, nie była w centrum zainteresowania. Z drugiej strony czuła ukłucie zazdrości w sercu, nie była częścią intensywnego życia znajomych, była nudna. Nikt nie rozpływał się nad jej pięknym głosem, nikt nie utwierdzał jej w przekonaniu, że jest bezkonkurencyjna. Przez chwilę czuła, że może przegrać. Szybko pozbyła się tej myśli, była przyzwyczajona do wygrywania, posiadała niezwykłą skalę i barwę głosu, umiała swobodnie wykorzystywać swoje atuty i to robiło z niej faworytkę wszelkich konkursów. Była pewna swojej wygranej, przyłapała się na tym, że zaczyna przypominać Ludmiłę i…
- Zaraz ogłoszą wyniki. – Nie było jej dane dokończyć myśli. Nad głową zobaczyła szeroki uśmiech swojego przyjaciela.
- Co ty tutaj robisz? To konkurs dla dziewczyn – odwzajemniła uśmiech podnosząc się z kanapy. Musiała doprowadzić się do porządku, zaraz zostanie wywołana na scenę.
- Kibicuję ci – objął ją szczerym, mocnym uściskiem. I znowu poczuła się jak kiedyś, a jednak znalazła się osoba, której nie zmęczyło jej ciągłe wygrywanie, ale przecież Federico długo nie było, nie mógł się przyzwyczaić.
- Widziałam cię z Ludmiłą. Jesteś bohaterem – jej słowa wywołały krzywy uśmiech na twarzy Włocha. Machnął ręką.
- Co z tego jeśli moje wysiłki poszły na marne?
- Biedna Naty – przyznała mu rację. Nikt z ich paczki, poza Maxim, nie wspierał Natalii w konkursie, nikt nie typował jej na zwyciężczynie ale też nikt nie życzył jej źle, a to co się stało zmartwiło wszystkich.
- Chodź, już czas. – dłużej nie zastanawiali się nad występem Hiszpanki. Każdy miał swoje problemy, z którymi musiał się zmierzyć, a wobec niektórych stracona szansa Natalii była niczym.

- Panie i Panowie, od dzisiaj na scenie tego teatru będziemy gościć… - cały świat rozpadł się w mgnieniu oka. Wszystko w co wierzyła, wszystko czego się nauczyła pękło niczym bańka mydlana. Tak jak szklany koralik upadając na ziemię, roztrzaskuje się w drobny mak, tak całe jej życie rozbiło się po ogłoszeniu wyników. Nagle nie wiedziała kim jest i po co żyje, automatycznie uściskała przyjaciółkę, która wbiegała na scenę, której serce rozsadzała radość i duma, w przeciwieństwie do niej, jej serce pękło na połowę. Z widowni dobiegały brawa, a za kulisami rozbrzmiał śmiech Ludmiły. Spojrzała w stronę blondynki nieobecnymi oczami, do których napływały łzy, mimo starań nie mogła ich powstrzymać, a blondynka tylko śmiała się do rozpuku.

- To koniec Violu – wydusiła pomiędzy kolejnymi salwami śmiechu. – Jesteś spadającą gwiazdą. 


9 komentarzy:

  1. Kochanie, zadziwiasz mnie. Gdy opublikować drugi rozdział byłam pewna, że masz talent. Teraz, jestem o tym w stu procentach przekonana. Być może moje słowa nie robią na tobie większego wrażenie, gdyż kompletnie nie znam się na pisaniu, ale rozróżniam czy coś mi się podoba, czy nie. Jestem bardziej niż pewna, że osiągniesz wielki sukces. Wiem, że teraz ciężko będzie ci w to uwierzyć, ale niedługo zobaczysz, jak wielką masz na to szansę.
    Twój styl pisania mówi sam za siebie. Czytając, da się dostrzec z jaką łatwością idzie ci pisanie tej historii. jest to coś pięknego, niesamowitego, idealnego. Może są to zbyt banalne słowa, aczkolwiek nic innego nie przychodzi mi na chwilę obecną do głowy. I pomyśleć, że nie odkryłabym tego bloga bez posiadania konta na portalu Filmweb. Dziękuję za Bogu. Czuję, że będziesz jedną z najlepszych blogerek, w kategorii violettowych opowiadań.
    I nie piszę tego tylko dlatego, że chcę się podlizać. Nie. Moje słowa pochodzą prosto z serca, ukrytego gdzieś głęboko we mnie. Naprawdę. Uwierz mi, proszę.
    Cały rozdział wyszedł ci wspaniale. Jednak moje serce ujął fragment z Natalią i Maxim. Uwielbiam to połączenie. Kocham sposób, w jaki okazują sobie uczucia. Jest to coś pięknego, szczerego. Nie mam pojęcia, dlaczego w serialu wprowadzili kilkuodcinkowy wątek Caxi. W moim mniemaniu oni zawsze pozostaną najlepszymi przyjaciółmi, nic więcej. I to jest piękne samo w sobie.

    Przepraszam cię za ten kiepskiej jakości komentarz. Zasługujesz na dużo więcej, ale nie potrafię ci tego dać, wybacz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na samym początku bardzo dziękuję za wyróżnienie, dla mnie inspiracją też są autorzy wszystkich blogów które obserwuję, w tym oczywiście Twoje opowiadanie na pewno także wywrze wpływ na moją historię, tak jest z większością blogów które czytam :)
    I nie przejmuj się tym, że jeszcze nie masz zaplanowanych losów dalszych postaci - u mnie w głowie zaczęło się to układać mniej więcej po dziesiątym rozdziale, przy prologu wiedziałam jedynie tyle, że Violetta będzie tęsknić za Diego, a Leon zaprzyjaźni się z Francescą xD

    No ale przechodząc do najważniejszego, czyli do Twojego rozdziału: Ludmiła jak to Ludmiła, egoistka, jednak gdzieś w głębi serca zależy jej na swoich bliskich, w tym na Naty.
    Ludzi i świat postrzega jako konkurencję a zwłaszcza pannę Castillo, w tym również na starcie skreśliła Fede, jako że jest przyjacielem Vilu.

    Dobrze, że Naty ma własny rozum i zdecydowała się wziąć udział - w końcu wbrew pozorom wcale nie jest gorsza od swojej przyjaciółki.
    A Maxi... jak to Maxi, kochany <3

    Końcówka świetna, ostatnie zdanie bardzo pasujące do Ludmiły.
    A Violetta musi wziąć się za siebie.
    Inaczej naprawdę z dnia na dzień będzie coraz bardziej przypominać Lu i... no właśnie, co wtedy?

    Czekam z niecierpliwością na Twoje kolejne pomysły i szczerze powiem, że ja osobiście nie wiem jak dalej mogłoby się to potoczyć ale zostawiam to Tobie, w końcu wymyślanie dalszego ciągu jest dla autora największą zabawą i wierzę, że pomysły niebawem same do Ciebie przyjdą, ja zresztą już nie mogę się ich doczekać, jestem pewna że ponownie nas zaskoczysz :)
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Pozwolisz, że jutro po południu zajrzę na Twojego bloga, przeczytam rozdziały i postaram się skomentować ten rozdział?
    S. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, pod warunkiem, że będzie 100% szczery ; p

      Usuń
  4. Wiesz, że twój talent oślepia nawet największych autorów Violettowych opowiadań? I nie piszę tego żeby ci zchlebić. Po prostu:
    - masz bogaty a zarazem bardzo lekki język i styl pisania
    - bez trudnoßci idzie ci wymyślenie czegoś nowego.
    PODZIWIAM PODZIWIAM PODZIWIAM i kocham cię za to że jest tu FEDE ♥ .Wiele bogów nie wie że jest nawet lepszy od Leona!
    I mam prośbę. Czy ty (nagle stalas się moim wzorem ;)) mogłabyś zrecenzować ten blog, skomentować i poradzić co mam w nim zmienić? Z góry dziękuję.
    http://violetta-story-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Może ja zacznę od końca. Jeśli dobrze wydedukowałam, to Violka to grzecznych tutaj nie należy i ma w sobie coś z czarnego charakteru. Może nie chodzi o to, jest zła, ale odnoszę wrażenie, że jest z lekka zakochana w sobie i momentami nie widzi nic poza czubkiem własnego nosa. Violetta powinna się oagrnąc bo przez swoje zachowanie może stracić naprawdę wszystko.I naprawdę gwiazda Violetty może bardzo szybko spaść, jeśli już nie spada, jak zauważyła to Lu. Każda gwiazda, kiedyś może zgasnąć.
    Lu, od niej zawsze biła niesamowita pewność siebie, ale ja zawsze wierzyłam w to, że gdzieś w głębi duszy jest dobra. Ktoś ją musi tylko otworzyć. Ona się też boi konkurencji, tak jak np panny V i dlatego robi wszystko, aby każdego swojego konkurenta wykurzyć. Nie przejmuje się konsekwencjami. Walczy o swoje.Ona też nie przyjaźni się z przyjaciółmi wrogów, dlatego też dla niej Fede będzie wrogiem, bo przyjaźni się z Violką.
    Tak naprawdę, jeszcze nie wiemy wiele, ale mam nadzieję, że kolejne odcinki przybliżą nam więcej.
    Przepraszam Cię za mój kiepski komentarz.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, chwilkę zajęło mi dojście do tego, że to Ty. Głupie zdanie, wiem. Kochanie, przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, jest już późno, ale obiecuje, ze jutro powrócę z czymś solidniejszym.

    Ściskam i pozdrawiam,
    Marcia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alu, kochanie

      Wybacz, że przychodzę po takim opóźnienieniu i na dodatek zostawię takie cos bez sensu, ale nie mam jak skomentować rozdziałów. Laptop odmówił posłuszeństwa i pozostał mi tylko tablet, n którym ciężko cokolwiek napisać. Ech, ale postaram się, dobrze?

      Kochana, idzie Ci coraz lepiej, wiesz? Twoja historia zaintrygowała mnie przy pierwszych linijkach prologu, a teraz pochłonęła do reszty. Masz lekki styl pisania, przesycony uczuciami i porównaniami, która uwielbiam. Każde zdanie nawiązuje do całokształtu, a postacie idealnie wykreowane. Podły charakter Lu i delikatna Natalia. Stereotypy się nie zmieniają, a jednak nadal jest strasznie interesująco.
      Zakochałam się w fragmencie Naxi, choć to nie nowość, bo kocham ta parę. Długo myślałam o nich właśnie i musze stwierdzić, ze Maxi wcale nie przypomina mi serialoweho Maxiego. U ciebie jest bardziej wspołczujacy i ambitniejszy. Pomogł Natalce wzbic się na sam szczyt, jednak to On ją z niego zepchnął. Jeden mały ruch, a marzenia prysly. Przykre.
      Lu, uwielbiam ją q każdym wcieleniu. Dobra czy zła, zawsze będzie ta podstepna. Federico zachował się jak bohater, choć cos musiało go do tego podpuścić. Czyżby chęć porażenia Ludmiły? pasują do siebie, yo wiem na pewno.
      Ostatnie zdanie, mistrzoatwo. Zachwycasz mnie kochanie. Z każdym kolejnym rozdziałem ja pragnę coraz więcej. Twój styl pisania jest na wysokim poziomie, nie zmieniaj nic, okej? ciesze się, że mogę czytać takie cuda, naprawdę. Dziękuję za wszystko. Przepraszam za taki marny komentarz. Postaram się następnym razem. Obiecuję.

      Kocham bardzo,
      Marcia

      Usuń